Każdy z nas popełnia w życiu błędy. Ja osobiście uważam, że jeśli coś się w życiu zrobiło nie ma co narzekać – stało się i już. Jedno doświadczenie więcej, nawet negatywne w perspektywie czasu może zaowocować. Gorzej jeśli czegoś nie zrobiliśmy. Żałować możemy do końca życia i możemy się jedynie zastanawiać co by było gdyby… Wszystko co w życiu osiągnąłem mogę uznać za sukces. Mam za co żyć, mam wspaniałą żonę, super rodziców i co bardzo istotne mam marzenie o niezależności do którego od pewnego czasu uparcie dążę.
Jedna rzecz niesamowicie utrudnia mi osiągnięcie tego celu. Jest to tak trywialna rzecz jak brak dostatecznej znajomości angielskiego. Nie – nie jestem kompletnym językowym analfabetą jeśli chodzi o angielski. W miarę sprawnie poruszam się po sieci korzystając z zasobu słów jaki poznałem, jestem w stanie zrozumieć prostego ebooka napisanego po angielsku czy napisać kilka zdań, które obcokrajowiec raczej zrozumie. Więc czemu jest to dla mnie takim problemem? Czemu uznałem, że brak perfekcji (dobrej znajomości) tego języka jest moją największą porażką? Czemu brak kształcenia w tym kierunku to największy błąd w moim życiu?
Internet jest po angielsku
Internet ma to do siebie, że nie ma granic. Zarabiając w Polsce mogę w ten sam sposób zarabiać gdziekolwiek zapragnę. I tutaj zderzyłem się ze ścianą. Moje marzenia o nieograniczonych możliwościach zarobku w sieci natrafiły na barierę nie do przebicia (na chwilę obecną – pracuję nad tym:)). Zrozumiałem, że pobieżna znajomość języka nie jest wystarczająca do poważnego wejścia na zachodni rynek e-biznesu. W Polsce znalazłem niszę, w której czuję się dobrze i osiągam jakieś profity. Chciałem to rozszerzyć i spróbować swoich sił na rynku brytyjskim bądź amerykańskim. Niestety z moją znajomością języka okazało się to niesamowicie utrudnione. Nie mówię, że niemożliwe, ale jeśli masz gdzieś braki musisz szukać sposobu, żeby je ominąć. Takie poszukiwania to czas i pieniądze. Wiadomo, że czas to pieniądz, więc wychodzi, że tracimy podwójnie.
Jak się uczyć?
Stwierdziłem, że nie poddam się tak łatwo. O kilku tygodni staram się szlifować mój angielski na przeróżne sposoby. Znalazłem w internecie serwisy i strony idealne do nauki języków obcych. Jeszcze miesiąc temu nie wiedziałem o ich istnieniu, nie zdawałem sobie sprawy, że są tak potężne narzędzia w znaczny sposób ułatwiające naukę. Teraz pluję sobie w brodę czemu wcześniej nie wpadłem na to, żeby podciągnąć te braki. Poniżej kilka linków do stron na jakie natrafiłem:
- Lang-8 – piszesz co chcesz, inni Cię poprawiają, Ty poprawiasz innych. W skrócie tak to wygląda. Rewelacyjna strona, gdzie można na prawdę uzyskać pomoc i podszkolić język. Jeśli potrzebujesz coś napisać w obcym języku napisz to tam, znajomi na pewno dokonają bezpłatnej korekty…:)
- Livemocha.com – nauka za pomocą interaktywnych kursów. Najpierw się uczysz później wykonujesz różne zadania. Bardzo ładnie zaprojektowana strona, ale mniej przypadła mi do gustu. Wolę pisać, pisać, pisać niż uczyć się w typowy sposób (chociaż zadania oceniają też inni użytkownicy). Uczyłem się tak w szkole i niewiele z tego wynikło.
- Kurs BBC – bardzo fajna sprawa. Kurs BBC prowadzony „idealnym brytyjskim” angielskim. Bardzo przypadły mi do gustu krótkie lekcje „6 Minute English”. Można sobie włączyć chociażby w trakcie wykonywania innych czynności na komputerze i oswajać się z mówionym angielskim.
Amazon Kindle jako sposób na naukę?
Ponadto czekam właśnie na dostawę Amazon Kindle. Mam zamiar czytać dużo więcej po angielsku i liczę, że z czasem mój język będzie na tyle dobry, że będę w stanie porozumieć się z obcokrajowcem bez drżenia rąk i niepotrzebnych nerwów.
Jeśli macie jakieś pomysły jak podszkolić się w języku zapraszam do dyskusji.
Mówić, mówić, mówić. Skorzystaj z Livemocha, żeby znaleźć jakiegoś native speakera, który uczy się polskiego i regularnie rozmawiaj z nim/nią na Skype. Najlepsza metoda na szybką i bardzo efektywną naukę prawdziwego języka, a nie tak jak uczy wielu nauczycieli zestawu słówek i zasad gramatyki.
A do tego Lang-8 plus po prostu życie angielskim – udział w forach po angielsku, słuchanie muzyki/podcastów/radia, oglądanie filmów (w oryginale bez napisów), wykładów na TED.com, zmiana języka we wszystkich programach i urządzeniach, czytanie co się da i tak dalej. Co możesz zrobić po angielsku zamiast robić po polsku, rób po angielsku.
Łatwo powiedzieć:) Staram się jak mogę. Nie ukrywam, że liczę na Kindle (Amazon już wysłał – niedługo będzie u mnie). Niestety z czasem u mnie krucho i właśnie na filmy itp. nie mam go prawie w ogóle. W każdej wolnej chwili dłubię coś przy swoich stronach. Niestety etat + coś = mało czasu…
Hehe to nie jest kwestia tego czy masz czas czy nie, tylko zmiany nawyków. Czytasz codziennie gazetę? Zamiast gazety czytaj angielski portal z newsami. Jeździsz do pracy samochodem czy autobusem? W obu przypadkach możesz w czasie jazdy słuchać podcastów po angielsku. Robisz strony? Ucz się jak je tworzyć i rozwijać z anglojęzycznych blogów. Słuchasz muzyki? Słuchaj tylko anglojęzycznej muzyki.
Czytanie jest ok, ale to za mało jak chcesz się nauczyć MÓWIĆ w obcym języku.
Pomyślę nad tymi podcastami – ciekawy pomysł. Tylko musiałbym sobie na płytkę coś ponagrywać. No i długo bym sobie nie posłuchał – do pracy mam 20 minut drogi samochodem. Blogów anglojęzycznych czytam coraz więcej. W ogóle staram się więcej używać tego języka. Codziennie piszę na Lang-8 i myślę, że to przyniesie jakieś rezultaty. Mówić pewnie też z czasem się postaram, ale trzeba mieć jeszcze do kogo:)
Polecam słuchać zwykłe podcasty o Twoich zainteresowaniach, nie żadne podcasty dla uczących się angielskiego. Pobierz sobie iTunes i np. słuchaj podcastów SmartPassiveIncome. Zawsze będziesz słuchał 40 minut dziennie.
Zawsze jest do kogo mówić po angielsku hehe. Jak nie chcesz szukać nikogo online to gadasz ze znajomymi, którzy znają angielski. Wcale nie muszą mówić perfekcyjnie. Wystarczy zapytać czy ktoś też nie chce poćwiczyć mówionego angielskiego. Chodzi o sam akt mówienia. Czasami jak wychodzimy z kumplem to gadamy bez przerwy po angielsku, przez cały czas albo przez pół godziny, godzinę czy półtorej. Świetne ćwiczenie.
Witaj Łukasz,
Znam osobiście kilku native speakerów. Niektórzy znają polski, inni nie. Mogę spytać ich czy zgodzą się na pogaduchy przez Skypa, albo inaczej. Jeśli oczywiście chcesz.
Faktycznie bez znajomości angielskiego w Internecie ciężko się poruszać. Zresztą osobiste kontakty z osobami zza granicy to wtedy koszmar. Rób tak jak radzą inni – mów, mów, mów i olej książkową gramatykę. Na to przyjdzie czas. Zauważ w jaki sposób uczą się mówić małe dzieci? Najpierw właśnie mówić, a dopiero potem idą do szkoły i zdobywają wiedzę o gramatyce. Niestety 99% kursów angielskiego polega na uczeniu od razu gramatyki co jest bardzo wielkim błędem.
Pozdrowienia.
Przedwczoraj na Lang-8 spytałem się czy ktoś chce pogadać na Skypie, ale jak na razie zero odzewu. Może na razie spróbuję sam znaleźć takie osoby, ale dziękuję za ofertę pomocy:)
Co do samej nauki masz jak najbardziej rację. Ja w szkole dużo się uczyłem gramatyki (i byłem z niej całkiem niezły), ale co z tego… Rozmawiać po angielsku nie potrafię…
Nie załamuj się!
Z twojej relacji wyłania się moja osoba sprzed paru lat;-). Sam dopiero w 2010 roku zacząłem w końcu mówić po angielsku. Zawsze się tego bałem, bo uważałem, że żeby rozmawiać w danym języku to trzeba od razu umieć go perfekt. Znowu przytoczę przykład dziecka. Dziecko gdy uczy się mówić nie mówi od razu płynnie i pięknie. Naraża się na ośmieszenie, ale się nie zraża tylko mówi!! Dokładnie tak samo musisz postąpić jako dorosły. Mówić, mówić, mówić. Najgorsze jest przełamanie swojego wewnętrznego oporu przed tym. Mnie to przyszło z wielkim trudem, ale udało się i jakoś tam gadam.
Ja się uczę z różnych materiałów, zgadzam się że nie warto się skupiać na materiałach robionych specjalnie dla uczących się, chociaż lubię podcasty Jeffa z http://www.eslpod.com bo:
a) są świetnie dobrane i zrobione (pod względem słownictwa i zakresu materiału)
b) można wspomóc się transkrypcją (co uważam za kluczowe dla nauki języka angielskiego)
c) jest to żywy amerykański (który jest dominujący na świecie, a u nas jeśli chodzi o naukę/materiały to przeważa brytyjski)
Myślę, że ważne jest dobranie odpowiedniego poziomu trudności materiałów, gdyż zbyt trudny hamuje nasz rozwój, a w języku najważniejszy jest moim zdaniem nie postęp, połykanie kolejnych partii materiału, a właśnie utrwalenie tego co się wie, tak żeby stało się to drugą naturą. Można nauczyć się listy 1000 najczęstych słów, ale między nauczeniem się słówek a swobodnym, bezproblemowym budowaniem zdań i wyrażaniem myśli za pomocą tych słów jest duża różnica. Możliwości budowy zdań jest nieskończenie wiele nawet za pomocą ograniczonej liczby słów (przykład słowniki np. Longman http://amzn.to/eTCGAU gdzie 230 tys. pojęć wyjaśniono za pomocą najczęściej używanych 2000 słów)
Poza tym zastanów się jak najczęściej będziesz używał angielskiego? Obstawiam, że pewnie pisząc i czytając w nim. Warto to ćwiczyć, gdyż wbrew pozorom biegłość w mówieniu nie przekłada się (i na odwrót) na biegłość w pisaniu w języku angielskim.
Powodzenia w nauce 🙂
Pozdrawiam
Tomek
Dzięki za konkretny komentarz. Fajnie, że ktoś czyta również stare wpisy:) Staram się angielskiego używać gdzie tylko mogę (niestety tylko pisanego i czytanego – w ogólne nie mówię w tym języku). Na Kindelku nawet czytam książkę fantasy (wydałem całego 1$). Powoli staram się też czasem udzielać na anglojęzycznych forach dyskusyjnych. Dzięki za linki – sprawdzę w wolnej chwili.
Mnie w przełamaniu bariery w mówieniu pomógł (i pomaga) kurs językowy metodą bezpośrednią. Jest to coś w rodzaju Callana (uczysz się z odpowiednio dobranych pytań i odpowiedzi) ale z lepiej dobranym materiałem, współczesnym. Nie wiem czy jesteś w stanie uczestniczyć w takim kursie, ale może warto poszukać jakiś korepetytorów lub kursów on-line. Mnie gadka z native’ami średnio wychodzi :(, coś szybko kończą mi się tematy na które umiem/chcę pogadać 🙂
A stare wpisy czasami ktoś czyta, hehe 🙂
Pozdrawiam
Tomek
Mam ten sam problem.. niestety brak znajomości angielskiego przeszkadza mi w zarabianiu na zachodzie ale nie powiem, podziwiam Cie i troche mnie natchnełeś.